O samych chustach napiszemy kiedy indziej osobny wpis – dziś opowiemy o rekacjach ludzi na zamotane dziecko. Ile ludzi, tyle rodzajów reakcji w pełnym spektrum: od zdziwienia i niedowierzania przez teksty, typu „czy to dziecko się nie zadusi”, „czy mu wygodnie” itp. Wszystkie panie wszem i wobec informujemy, że chustonoszenie jest bezpieczne, a dziecko blisko rodzica jeszcze szczęśliwsze. Dość często wędrujemy z Zosią w chuście, natomiast wyjazd do Warszawy był z góry przesądzony pod tym względem – po co telepać się pociągiem przez pół Polski z wózkiem, skoro o wiele mniej miejsca zajmuje chusta, a w dodatku jest wygodniejsza, praktyczniejsza itp.
Dość często Zosię w chuście noszę ja, bo po prostu uwielbiam, kiedy ona się do mnie wtedy tuli i zasypia 🙂 Nasze wędrowanie po stolicy wiąże się natomiast z dłuższymi wyprawami, więc z góry deklaruję, że Zosia idzie dzisiaj z tatą – i tak każdego dnia 😉

O ile w Poznaniu przywykłem do tego, że jestem dla wielu osób atrakcją turystyczną i wszyscy się dziwnie patrzą (a jeśli nie, to dlatego, że nie chcą, bym myślał, że dziwnie patrzą, a i tak za plecami się pewnie odwracają), także spodziewałem się podobnej sytuacji tutaj. Pod względem chodzenia z chustą absolutnie mam gdzieś to, co ludzie pomyślą, i nie jest dla mnie problemem usypiać w niej Zosię tańcząc czy podrygując – nawet w trakcie mszy lub w wewnątrz pełnego powagi muzeum. Jak jednak reagują na to inni?
„I co ty na to?” – szepnęła za moimi plecami jedna pani szatniarka do drugiej, gdy oddawaliśmy jej kurtkę i plecak w Muzeum Narodowym w Warszawie. Generalnie obie sprawiały wrażenie, jakby nie chciały nas wpuścić do muzeum, bo jak to tak. „Ej, patrz, ej, patrz to, patrz, dziecko!” – szturchał jakiś nastolatek kolegę, gdy mijaliśmy ich na schodach. „Widziałeś to?” – spytała męża starsza kobieta przechodząca obok nas chodnikiem. I to tylko kilka przykładów z dzisiaj. Oczu skierowanych w naszą stronę nie liczyłem, na pewno też nie dotarły do mnie wszystkie komentarze 😉

Pod tym względem dość ciekawie prezentowały się panie pracujące w Zamku Królewskim w Warszawie – Zosia wówczas przebudziła się w chuście, więc rozglądała się żwawo na boki i razem z nami podziwiała zabytkowe wnętrza. Część kustoszek wyglądała tak, jakby czekały, aż uświnimy zaraz posadzkę, druga połowa natomiast wzdychała „och” i „ach” za każdym razem, jak Zosia spojrzała w ich stronę i autentycznie cieszyły się, że takie małe dziecko także zwiedza Zamek.

Są też inne pozytywne odzewy – pewien starszy pan zagadał do nas w tramwaju (no, właściwie to zagadał do Zosi) i chusta mu absolutnie w niczym nie przeszkadzała. Zabawnie i mega pozytywnie wyglądają też rozdziawione buzie mijających nas dzieci, którym rodzice pokazują „patrz, ten pan niesie małe dziecko w chuście” 🙂
My jednak – nie zważając na opinie innych – dalej wędrujemy z chustą 🙂 Po muzeach (o których na pewno powstanie niebawem kolejny wpis), na spacery, na zakupy – gdzie tylko się da – a da się wszędzie, w przeciwieństwie do wózka. Co najwyżej można się narazić na ostracyzm społeczny 😉 Albo będzie trzeba jeść zupę na stojąco 😉

Chusta super sprawa 🙂
My dopiero zaczęliśmy przygodę z chustą i naszą 4 tygodniowa córeczką:) Mimo to jednak już zauważyliśmy jak negatywnie nastawieni są ludzie do chusty. Byliśmy z maleńką na festynie coby nie pchać sie z wózkiem pomiędzy ludźmi. Poza tym mała uwielbia być w chuscie i pięknie śpi. Komentarze ludzi były zadziwiające tj. „Boże co za ludzie” ” jakie maleńkie w tym się udusi”,” biedne dzieciątko”. Czułam się jakbym publicznie biła dziecko, A jedynie dawalam jej to co najlepsze czyli poczucie bliskości! Nie muszę chyba dodawać ze najwiecej „bólu dupy” miały stare babcie które pokazywały sobie nas palcami 🙂 Oczywiście nie zniechecilo nas to do noszenia a jedynie pokazało zacofanie i niewiedzę ludzką 🙂 Pozdrawiam i mam nadzieję że to będzie się zmieniać i w końcu nie będą patrzeć na dzieci w chuscie jak na kosmitów:-)