Mission Impossible na oddziale, czyli jak zostałem ojcem
Tom Cruise ze mnie żaden. W ogóle „ja” i „aktor” średnio ze sobą w moim przypadku współgrają. A jednak są w moim życiu – jak i najpewniej w życiu każdego z Was – takie chwile, których ekranizacja robiłaby furorę w Hollywood, a o główne role biłyby się gwiazdy światowego formatu. Ich pech – główne role obsadziliśmy sami, a reżyserem jest Bóg, Los, Przypadek lub ktokolwiek inny, kogo uważamy za stosowne posadzić na krzesełku z klapsem w ręce. Jedną z takich chwil był właśnie poród – a ściślej nie sam moment przyjścia Zosi na świat (choć to wiekopomna chwila, wspomnicie moje słowa!), a wszystkie wydarzenia go poprzedzające. Zacznijmy jednak od początku…
Czytaj dalej »Mission Impossible na oddziale, czyli jak zostałem ojcem