Okruchy wspomnień i przygotowanie do roczku
Dokładnie rok temu była data, kiedy to Zosia miała się pojawić na świecie – mówi się na to planowany termin porodu (planowany to słowo klucz – Przemek). Ja kulałam się coraz wolniej i coraz wolniej, Przemysław chodził przede mną praktycznie tip-topami, a ja wciąż powtarzałam: co tak pędzisz? 😉 Mój brzuch był jakby inną planetą, będącą w trakcie wytwarzania się. Poza tym czułam się jednak świetnie: gotowałam, sprzątałam, szyłam i uczyłam się. Ba! Ja nawet tydzień później w piątek zastanawiałam się, czy by czasem nie jechać następnego dnia na zajęcia na uczelni i gdyby nie protesty teściów i męża, pewnie bym pojechała. Mimo wszystko ta pamiętna sobota rozwinęła się bardzo naukowo – jednak głównym przedmiotem była anatomia i wytrzymałość. Tyle wspomnień, kontynuację możecie znaleźć tutaj (a z perspektywy ojca tutaj).