Ostatnio napisaliśmy o reakcjach na chusty – a spotykamy się z różnymi. W poprzednim wpisie może nieco bardziej opisaliśmy te negatywne, z którymi naprawdę się spotkaliśmy, ale może za mało napisaliśmy o tych rozczulających, szczerze zaciekawionych, rozmarzonych, pełnych podziwu a nawet zazdrości bądź pożądliwości w wypadku Przemysława, kiedy wchodził z Zosią na moją uczelnię (pedagogika). Dziś o motywacjach wyboru tego u nas i jak dla nas już niezbędnego gadżetu rodzicielstwa.
Chusta to dłuuuuga połać materiału, w który owija się dziecko, przytulając je do siebie. Taka moja robocza definicja 🙂 Tak długi jest także temat i pisać będziemy pewnie jeszcze nie raz. Dziś będzie o tym, dlaczego.
Dlaczego MY motamy w chustę – czyli jak to się zaczęło
Otóż nie będziemy kryli, że sami wcale nie jesteśmy tacy mądrzy, nie buszowaliśmy po sieci, szukając że istnieje w ogóle coś takiego. W życiu byśmy nie wiedzieli co to, jak to dział,a gdyby nie moje cudowne wspomniane już wcześniej siostry. Obie miały, obie o tym gadały, obie nosiły. Ich dzieci jakieś takieś szczęśliwe i zadowolone, przytulone, bezpieczne i spokojne w chuście. Widziałam efekty, słyszałam trochę teorii (o której za chwilę), postanowiliśmy spróbować i my.
Dlaczego OGÓLNIE warto chustować, czyli zalety chustonoszenia
1. Noszenie uspokaja dzieci
2. Noszenie uczy dzieci o świecie
3. Noszenie dzieci poprawia rozwój mowy
4. Noszenie dziecka czyni troskliwszym rodzicem
5. Noszenie ułatwia karmienie piersią
6. Noszenie ułatwia wychodzenie z domu
7. Noszenie ułatwia podróżowanie
8. Noszenie ułatwia życie w domu
9. Noszenie ułatwia zasypianie
10. Noszenie to gwarancja bliskości
Ad 1. Noszenie uspokaja dzieci
Uspokaja, ponieważ dziecko jest blisko, ściśle przytulone do nas. Poruszając się, kołyszemy je dodatkowo, co często przypomina mu sytuacje z życia prenatalnego, kiedy to było mu tak dobrze. Czego chcieć więcej?
Ad 2. Noszenie uczy dzieci o świecie
Noszenie w chuście, w przeciwieństwie do trzymania na rękach, pozostawia nam dwie wolne ręce. Mamy więc możliwość robienia czegoś, mając dziecko blisko siebie. Trzymając dziecko na rękach, poza naprawdę świetną zabawą, niewiele można zrobić. Zamotawszy Zosię: zmywałam, gotowałam obiad, szyłam na maszynie, wieszałam pranie, spacerowałam, uczyłam się, robiłam ciasto… mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Wiadomo – niektóre rzeczy zrobić jest trudniej, niektóre są niewykonalne, inne robi się znacznie dłużej, jednak i tak szybciej i łatwiej, niż gdybym trzymała ją na rękach. Przy wszystkich tych czynnościach mogę opowiedzieć jej o tym, co robię, po co, a ona może to zobaczyć i to nie z perspektywy podłogi, kiedy wszystko jest wyższe i tak naprawdę niewiele co widać, ale będąc ze mną, patrząc, obserwując i chłonąc całą sobą.
Ad 3. Noszenie dzieci poprawia rozwój mowy
Skoro jest tak blisko i to dość wysoko, słyszy opiekuna lepiej, niż z odległości metra od ziemi. Poza tym widzi ruch warg, jak wypowiedzieć dane słowo, jak układam usta, aby wyszedł dany dźwięk.
Ad 4. Noszenie dziecka czyni troskliwszym rodzicem
To nie tak, że nie noszenie sprawia, że rodzice nie są troskliwi – każdy daje tyle, ile chce, ile może, ile potrzebuje… Każdy rodzic (normalny, nie biorąc pod uwagę chorób i zaburzeń psychicznych) jest troskliwy, jednak noszenie w chuście czyni to po prostu łatwiejszym. Mając dziecko tak blisko przez godzinę mi jako matce bardzo trudno się nie rozczulić, poza tym mowa ciała mówiąca więcej – znowu wystarczy wziąć dziecko na ręce, ale raz ,że znowu musimy się skupiać także na trzymaniu, a po drugie – w moim przypadku po kilku minutach trzymania na rękach bolą ręce i plecy, co pozostawia skazę na radowaniu się tą chwilą, czego nie odczuwam mając Zosię zamotaną.
Ad 5. Noszenie ułatwia karmienie piersią
Hm, tu akurat nie jestem do końca zgodna, ponieważ w chuście karmić nie wolno, ponieważ ryzyko zakrztuszenia zabrania ze względu na dość długi czas rozplątywania, a wiemy, że wtedy liczy się każda setna sekundy…
Ad 6. Noszenie ułatwia wychodzenie z domu
A tak, niesamowicie ułatwia wychodzenie. Kiedy wychodzimy z wózkiem, muszę pamiętać: a to kocyk, coś do zabawy, torba, czy w torbie wszystko mam, czy Zosia jest dość ciepło ubrana. Kiedy wychodzę z chustą, biorę dużo mniej rzeczy, bo muszę je nosić, poza tym mogę Zosię ubrać lżej – oprócz ubranka grzejemy się wzajemnie bliskością ciała. Zamotuję się, biorę klucze, komórkę, portfel, pieluchę, jeśli planuję zakupy to plecak, w przypadku wyjścia na kocyk – koc, tylko tyle. Ja akurat mieszkam na parterze, więc nie muszę pokonywać iluś tam pięter, ale jakbym miała skakać po kilku piętrach? Ja, a Przemysław to już szczególnie, wybieralibyśmy chustę w przypadku 9/10 wyjść.
Ad 7. Noszenie ułatwia podróżowanie
Tak, zdecydowanie tak.
Łatwiej wejść w niektóre miejsca, w które wózek nie wjedzie lub wjedzie z trudem. Bo wózek tak naprawdę nie ogranicza dziecka, ogranicza nas (takie jest moje zdanie). Kiedyś tak, ale teraz już coraz mniej jest takich miejsc, w których wózek jest problemem. Sklep – proszę bardzo, często z podjazdem, galeria – proszę bardzo windy, podjazdy, las – podskakuje to to, ale da się, plaża – pchać to trzeba, koła się zapadają, ale dla chcącego nic trudnego, budynki – większość ma już windy, komunikacja – w Poznaniu wszystkie autobusy i większość tramwajów jest już niskopodłogowa. Ale jednak szybciej poruszać się z chustą, bo te podjazdy to przeważnie objazdy dookoła, szybciej i zdrowiej po schodach, niż czekać na windę. Choć ja mam czasem ochotę wyjść z wózkiem, no i biegać również z wózkiem – bo z chustą nie można. Przemysław za to zdecydowanie preferuje chustę (oczywiście na sobie) zamiast wózka.
Ad 8. Noszenie ułatwia życie w domu
Ułatwia, właśnie poprzez wspólne wykonywanie niektórych czynności. Owszem, łatwiej zrobić coś, gdy dziecko bawi się samo na podłodze czy w łóżeczku, ale nieustanne zerkanie, sprawdzanie, kontrolowanie także rozprasza uwagę, zabiera czas i nieraz dekoncentruje. Kiedy dziecko jest bardzo malutkie, to dużo śpi, ale pozostały czas, jeśli ma leżeć nieruchomo i wpatrywać się w sufić, czy choćby nawet najładniejszą zabawkę czy karuzelę – no kto by chciał? Jego wołanie powinno najlepiej uczyć empatii. Zawiązując ją, przyznaję, poruszam się i robię rzeczy wolniej, ale i tak sprawniej, niż gdybym miała ją trzymać na rękach, jedną ręką lub co pięć minut podnosić, nie mówiąc już o tym, co na to mój kręgosłup.
Ad 9. Noszenie ułatwia zasypianie
Nie wiem, jak to będzie dalej, ale obecnie łatwo jest uśpić Zosię w chuście, kołysząc się. To najlepszy sposób usypiania przez Przemysława i myślę, że także wielu innych mężczyzn nie posiadających atrybutów dających przewagę matkom.
Ad 10. Noszenie to gwarancja bliskości
To chyba nawet nie wymaga zbytniego komentarza. Najlepiej pokaże to zdjęcie:
* Podczas pisania pomocna okazała się książka: W. Sears, M. Sears, Księga Rodzicielstwa Bliskości, Warszawa 2001.