To była nasza pierwsza gra karciana. No, właściwie druga, bo kupiliśmy ją razem z opisywaną już grą „Dixit„. Czym urzekło nas budowanie miasta? Prostotą, ale i faktem, że zwycięstwa nigdy nie możemy być pewni 😉
Gra składa się ze 110 kart, przedstawiających różne budynki, instytucje, miejsca, które można wybudować w mieście – ot: szkoła, dom, osiedle, wieżowiec, ale i opera, lotnisko, muzeum, metro czy uniwersytet. 5 kart stanowią Architekci – każdy z graczy (od dwóch do własnie maksymalnie 5 osób) może zatrudnić jednego z nich, który przyspieszy tempo rozbudowy miasta.
W każdej z rund gracze wznoszą w swoich miastach (każdy we własnym) widoczne na kartach budynki, które zapewniają albo przychód w postaci dolarów, albo punkty zwycięstwa – czyli określoną liczbę gwiazdek. Budowa każdego obiektu także wiąże się z poniesieniem pewnego kosztu – płacimy naszymi dolarami, czyli… kartami, które mamy w ręce. To bardzo proste i wygodne, ale zarazem zmuszające do podjęcia naprawdę rozsądnej strategii rozwiązanie – czy zapłacić daną kartą, czy przetrzymać ją na następną kolejkę, kiedy będzie mnie już być może stać na wybudowanie tego budynku? Ograniczenie wszystkich elementów gry do zaledwie zestawu kart powoduje też, że – wbrew pozorom – dość szybko można się w tym mechanizmie gry odnaleźć, a każda kolejna rozgrywka trwa już coraz szybciej – i oczywiście sprawia coraz więcej frajdy! Celem gry jest rzecz jasna zwycięstwo, a o nim świadczy zdobycie jako pierwszy z graczy aż 50 gwiazdek w swoim mieście.
To zdecydowanie jedna z lepszych gier, jeśli chcielibyście się rozerwać, a nie macie zbyt wiele czasu – rozgrywka jest naprawdę szybka, a zarazem ekscytująca. Gra jest przy tym nieraz nieobliczalna – przemy do przodu, jesteśmy o jakieś 10-15 gwiazdek na prowadzeniu, i nagle losujemy kiepskie karty, a nasi rywale są w stanie wybudować o wiele droższe, a zarazem bardziej opłacalne i bardziej obfitujące w gwiazdki budowle. Jest ryzyko, jest zabawa 😉
Czy gra ma jakieś mankamenty? Jednym z nich jest fakt, że prowadzenie co rundę podsumowania, ile który z graczy zarabia dolarów (tj. ile kart należy mu wypłacić z banku) oraz ile już ma gwiazdek, powoduje lekkie spowolnienie tempa rozgrywki – ale da się to przeżyć. Z każdą kolejną rozgrywką dochodzi się też do wprawy i podlicza coraz sprawniej, więc można na to przymknąć oko. Problemem nie powinna być natomiast cena – za „Zbuduj swoje miasto” zapłacimy około 40 złotych, a naszym zdaniem jest to dość atrakcyjna stawka za tę grę.